20160224_202139[1]

Warszawska liga kendo

Warszawska liga kendo to dla mnie swego rodzaju zwieńczenie miesiąca. Zawody rozgrywane pomiędzy trzema warszawskimi klubami kendo (i czasami gośćmi z innych miast) zostały zapoczątkowane już w 2007 roku i od tamtego czasu rozgrywana jest co miesiąc. Dla mnie jest to doskonała okazja, żeby poćwiczyć z osobami, których normalnie na treningu nie spotkam – wieloma obecnymi i byłymi reprezentantami Polski, utytułowanymi zawodnikami oraz mnóstwem bardzo dobrych i aspirujących sportowców. Dzisiaj więc będzie parę słów właśnie o tych zawodach.

DSC_0149 (Kopiowanie)

Swoją przygodę z ligą zacząłem niedługo po tym jak rozpocząłem trenować kendo. Czyli w styczniu 2014 roku, niecałe 4 miesiące po pierwszym treningu i miesiąc od wejścia w bogu, czyli zbroję. Wiele osób mi to odradzało, ale od małego zajmowałem się sztukami walki i rywalizacja była dla mnie czymś zwyczajnym. I do dzisiaj uważam, że była to najlepsza decyzja jaką podjąłem. Szybko zacząłem nabierać doświadczenia i obycia w zawodach kendo, co owocuje dzisiaj.

Owszem, pierwszy sezon to była kompletna porażka z mojej strony – chyba tylko raz udało mi się wyjść z fazy grupowej, a to też tylko przypadkiem. Ale dzięki temu udało mi się nauczyć dużo pokory. Do kendo przyszedłem prosto z karate, w którym odnosiłem sporo sukcesów. Nawet bardzo dużo – zdobyłem sporo medali, zarówno w konkurencjach kata jak i kumite i trochę zbyt pewnie się czułem przy podejmowaniu kolejnego wyzwania. I styczniowa liga, a przede wszystkim pierwsze shiai czyli walka z Mariuszem Wialem, obecnym trenerem męskiej reprezentacji, uświadomiła mi, że przygody z kendo nie będę mógł zaliczyć do łatwych i przyjemnych. I to mi się niezmiernie spodobało.

Drugi sezon był dla mnie zdecydowanie lepszym doświadczeniem. Pojawiły się pierwsze wygrane, wyjścia z grupy i jakoś tak lepiej i pewniej czułem się w trakcie kolejnych walk. Dzięki lidze i intensywnym treningom w Warszawskim Stowarzyszeniu Kendo, wyjazdom na staże sędziowskie w roli sparing partnera oraz różne imprezy udało mi się zająć trzecie miejsce na V Genryoku Cup, które wciąż jest moim największym osiągnięciem. Ostatecznie też ligę zakończyłem jako najlepszy zawodnik ze stopniem kyu, czyli uczniowskim.

12640304_934343139952981_1739058428052849088_o
Zdjęcie wykonane przez Greenwood Smart Photography

I tak dochodzimy do tej edycji ligi. Tutaj trudno cokolwiek napisać, poza tym, że wciąż dla mnie trwa. I tak samo jak w zeszłym roku, stanowi co miesięczne potwierdzenie formy przed Genryoku, które jest dla mnie na chwilę obecną najważniejszą imprezą tego półrocza.

Natomiast jeśli chodzi o samą ligę, to jest to doskonała sposobność pod względem przygotowania nowych adeptów kendo do startów w zawodach. Mogą wszak powalczyć z osobami, które już od wielu lat zajmują się tą sztuką walki, i które zdobywały wiele wyróżnień i medali – nie tylko krajowych, ale także międzynarodowych. I którzy dają naprawdę wiele świetnych rad na temat tego, jak prowadzić walki, jak się zachować w polu… i poza nim. Bo wiecie, kendo to nie mecz piłki nożnej, gdzie kibole walczą na to, kto głośniej krzyczy nazwę swojego klubu. Warto krzyknąć od czasu do czasu coś pokrzepiającego naszego kolegę, który właśnie walczy. Ale nie należy tego robić w odstępie setnej sekundy. Kwestia dobrego wychowania i tak zwanego reiho… które, pomimo tego, że dotyczy właśnie sztuk walki, to właśnie jest najzwyklejszym w świecie dobrym wychowaniem. Warto o tym pamiętać – zarówno jeśli przychodzimy jako zawodnik, ale także jako zwykły widz.

 

Podsumowując – każdego serdecznie zapraszam na ligę i do spróbowania kendo nie tylko w jednym z trzech warszawskich klubów, ale także w tych w innych miastach. Zobaczycie, że to wspaniała przygoda i można poznać mnóstwo pozytywnie zakręconych ludzi, z mnóstwem spojrzeń na świat. I od których można się także wiele nauczyć w kwestiach życiowych. Ot, najprostszy przykład – reprezentantka polski, Natalia Maj, niedawno zerwała ścięgno achillesa, ale wszystkie swoje siły skierowała na rehabilitację i próbę startu w tegorocznych Mistrzostwach Europy w Skopje. I dużo wskazuje, że może jej się to udać. Kto kiedykolwiek zerwał sobie ścięgno, ten wie jak ciężko sobie poradzić z taką kontuzją. I z tego miejsca serdecznie ją pozdrawiam i trzymam za nią kciuki. :)

Dodaj komentarz