26.05.2009 KRAKOW , RONDO MOGILSKIE , SCIEZKA ROWEROWA , NOWOWYMALOWANE ZNAKI NA SCIEZKACH ROWEROWYCH NIE SA PRZESTRZEGANE PRZEZ PIESZYCH , FOT. ADAM GOLEC / AGENCJA GAZETA

Rowerem w miasto – ścieżki rowerowe

Odkąd temperatury przekroczyły próg zera stopni przestałem korzystać z komunikacji miejskiej w przemieszczaniu się po Warszawie. Codzienne dojazdy do pracy stały się przejażdżką na Specu i pomimo pierwszych kilku dni uczucia wspaniałej wolności oraz uwolnienia się od spóźniających bądź nieprzyjeżdżających autobusów. Ale jak to często bywa, magia chwili musi w końcu odejść w zapomnienie.

Do pracy, jak i z pracy staram się jeździć przede wszystkim ścieżkami rowerowymi – nie chcę wszak żeby jakiś samochód zafundował mi prysznic za pomocą wody z kałuży czy nadmiernie spocić. I tutaj pojawia się zgrzyt w postaci tych nieszczęsnych, wydzielonych dla osób chcących być troszkę bardziej fit, dróg. Chociaż nie, to nie one same w sobie są problemem, a ludzie. I to nie ludzie na rowerach (choć i oni potrafią zaleźć za skórę), ale piesi. Chodzą niczym święte krowy po mojej przestrzeni, nie zwracając uwagi na moje czy swoje zdrowie.

Nigdy nie potrafię zrozumieć co kieruje pieszym idącym ścieżką rowerową. Nie jest to ani szybsze, ani bezpieczniejsze (ba, jest nawet bardziej niebezpieczne). Nie daje magicznego przyśpieszenia, ani +10 do lansu. Ostatnio natomiast znalazłem sobie dosyć ciekawą rozrywkę, którą nazwałem „zapytaj pieszego”. Polega ona na podjechaniu od jego prawej strony i zwolnieniu do jego tempa i rozmowie. Przez ten prosty zabieg idzie on pod prąd, tuż pod koła nadjeżdżającego z przeciwka rowerzysty. Na chodnik nie ma możliwości zejść, bo zagradzam mu drogę. Jedynym wyjściem, byłoby zazwyczaj wyjście na ulicę. Ostatecznie, żeby uchronić jadącego z naprzeciwka kolegę rowerzystę przed wypadkiem pozwalam zejść pieszemu ze ścieżki. Czy to coś daje? Nie wiem, może na przyszłość taki delikwent dwa razy się zastanowi się przed wejściem na drogę rowerową.

oo
Źródło: polskanarowery.sport.pl (© polskanarowery.sport.pl)

Ale z rozmów jakie przeprowadziłem z tymi pieszymi wysuwa mi się smutny wniosek. Ludzie najczęściej nie robią tego ze względu na nieznajomość przepisów tylko żeby uprzykrzyć innym życie. Najczęstszą odpowiedzią jaką słyszałem do tej pory jest, że przecież rowerzyści sami jeżdżą po chodnikach (czemu nie przeczę, ale trzeba brać pod uwagę, że w wielu miejscach, za sprawą odpowiednich znaków, cyklista ma prawo skorzystać z chodnika bez wydzielonej ścieżki rowerowej). Problemem jest nasza polska mentalność, która każe nam robić drugiemu to, co nam niemiłe. Zamiast puścić w niepamięć, czego w sumie uczy religia chrześcijańska.

Zupełnie inną kategorią są biegacze. Tego już kompletnie nie rozumiem. Jest mnóstwo miejsc zdecydowanie lepszych do biegania niż ścieżki rowerowe. Przy każdej szkole można znaleźć boisko, przy którym można pobiegać. Idealnym miejscem do biegania jest także park. Ale nie, trzeba włożyć swoje zajebiste słuchawki dokanałowe z muzyką i biec po ścieżce. Bo na niej nie ma pieszych, którzy będą nam przeszkadzać. I jest to autentyczna odpowiedź biegacza, którą usłyszałem kilka dni temu. Nóż się w tylnej kieszeni mojej koszulki rowerowej otwiera gdy o tym myślę. Ja wiem, że bieganie, to samo jak dla niektórych kolarstwo, jest religią. Ale przecież po coś jest ten rower tam narysowany. Po to, są znaki z obowiązkiem jazdy po drodze dla rowerów (oficjalne oznaczenie C-13), żeby ludzie poruszali się tam tylko rowerem.

pobrane

To samo się tyczy wszelkiej maści rolkarzy. Po prostu nie potrafię tego zrozumieć, dlaczego przemieszczają się po drodze nie przeznaczonej do ich użytku? Jasne, bo jest często wyasfaltowana. Ale dlaczego w takim wypadku po tej wyłożonej kostką też? I tak samo deskorolkarze.

Wydaje się, że wszyscy mamy podstawy dobrego wychowania. Ale faktycznie, wydaje się. Najczęstsza reakcją na moją próbę rozmowy jest odganianie czy grożenie. Brak umiejętności grzecznego odpowiedzenia „dzień dobry” czy nieumiejętność rozmowy, w przypadku młodszych osób, bez używania wulgaryzmów. Zwrócenie uwagi, próba edukacji jest jak uderzenie w policzek i nie potrafią tego przyjąć do siebie. A w moim wypadku to tylko chęć ukazania, gdzie popełniają błąd i jak w łatwy sposób go naprawić oszczędzając sobie nieprzyjemności. Ale może to nie o to w tym wszystkim chodzi? Może jest jakiś większy sens bycia pieszym na ścieżce rowerowej, którego nie potrafię pojąć? Ktoś spróbuje mi to wytłumaczyć?

Dodaj komentarz