Tacx Blue Twist

20160130_205745Niedawno, w związku z zimową aurą i ujemnymi temperaturami, dokonałem zakupu trenażera Tacx Blue Twist. Chociaż lepszym określeniem byłoby, że zostałem namówiony do jego zakupu – głównie ze względu na moje narzekanie, że nie mogę wyjść na rower i pojeździć. Niby zima nie daje nam w tym roku w kość, ale dla wąskich opon kolarzówki nawet lekko wilgotne drogi mogą zakończyć się upadkiem. A tego wolałbym uniknąć na ulicy. Tak więc, chcąc nie chcąc, dokonałem zakupu i powiem, że nie żałuję żadnej złotówki na niego przeznaczonej.

Tacx Blue Twist to nieduże urządzenie – po złożeniu zajmuje bardzo mało miejsca i spokojnie można postawić go przy ścianie i nie będzie zagracał nam przestrzeni w domu. Sam montaż urządzenia jest niezwykle prosty – wyjmujemy go z pudełka, rozstawiamy nóżki, zmieniamy zacisk w tylnym kole i mocujemy rower do konstrukcji. I tyle – nic skomplikowanego, każdy sobie z tym poradzi. Po rozłożeniu zajmie nam niewielki wycinek podłogi. To, co niewątpliwie należy zaliczyć na plus temu trenażerowi to bardzo duża stabilność całej konstrukcji – nieważne, czy jedziesz w pozycji siedzącej czy stojącej możesz być pewny, że nie będziesz kołysał się na boki. Trenażer oferuje nam kilka możliwości ustawienia oporu z górnym limitem 700W, który powinien wystarczyć każdemu początkującemu kolarzowi. Niestety, w ustawianiu rezystancji całej konstrukcji pojawia się największa wada Blue Twista – brak manetki pozwalającej nam sterować natężeniem z kierownicy. O tym, jak mocno chcemy ćwiczyć musimy zadecydować przed wejściem na rower, ewentualnie prosić o pomoc kogoś z domowników. Może to być problematyczne, ale można z tym żyć.

Kupując ten trenażer musisz liczyć się z tym, że cicho nie będzie. Przy normalnej jeździe nie jest to specjalnie odczuwalne, ot zwykły szum. Gorzej, jeśli postanowimy nacisnąć mocniej na pedały – przy pełnym obciążeniu i maksymalnym biegu mamy w domu mały odrzutowiec. Ja na szczęście mam sąsiadów, którzy są trochę przygłusi, więc im to nie przeszkadza. A nawet, co zabawne, czasami ten odrzutowiec może być pomocny – w szczególności, jeśli sąsiadka z piętra niżej postanowi słuchać radio maryja. Wtedy zagłuszenie tej rozgłośni może być błogosławieństwem.

Ale pomimo tych minusów, tak jak pisałem na początku, nie żałuję żadnej wydanej na niego złotówki. Kiedyś wspominałem, że rower jest dla mnie przede wszystkim uzupełnieniem treningów kendo, i tak jest do tej pory. I doskonale jest na niego wskoczyć i trochę pojeździć poza dniami w których ćwiczę w gimnazjum przy ulicy Smoczej w Warszawie. Trening rowerowy, jak wspominałem wcześniej, doskonale ćwiczy kondycję. I pomaga spalić dodatkowe kalorie. I tak według mnie należy traktować ćwiczenia na trenażerze – jako uzupełnienie naszego normalnego treningu. Bo jak dla mnie to taka jazda to nic przyjemnego – nie czuć powiewu wiatru, nie zwiedzamy nowych miejsc czy nie pokonujemy trudnego wzniesienia. Ale zdecydowanie warto – żeby potem nasze wyniki były jeszcze lepsze, niż przed zimą. Ja nie mogę się już doczekać jazdy po asfalcie – już bliżej jak dalej. A dzięki Tacx Blue Twist wiem, że jestem dobrze przygotowany do nadchodzącego startu.

I tak jak zawsze – zachęcam do odwiedzenia profilu bloga na facebooku. Wystarczy, że klikniesz tutaj i zostaniesz automatycznie do niego przeniesiony. Myślę, że znajdziesz tam też kilka ciekawych rzeczy.

Dodaj komentarz